Hau, Przyjaciele!
Rodzina już od kilku godzin w pracy lub w szkole. A ja czuwam, pilnuję, chociaż z powodu mrozu najchętniej zakopałbym się w kocyku i spał głębokim snem zimowym. Tym bardziej, że wczoraj tyle się działo. Najpierw byłem z Pauliną i Michasią na polach. Doszliśmy do Żołędziowej Górki i dziewczynki zjeżdżały na ślizgaczach. Nie lubię tego, bo nie bardzo wiem, co mam wtedy robić. Na szczęście zrobiło się znowu zimno i szybko wróciliśmy do domu. Zaraz zabrzmiał dzwonek i zebrało się u nas sporo nastolatków. Po raz kolejny pisali listy w ramach marzycielskiej poczty. Było wycinanie, wyklejanie, malowanie, kolorowanie. Nagle doszła Michasia, potem Pani, a nawet pani Maria. Hałas ją ściągnął do nas. Zachwycił ją pomysł pisania listów do chorych dzieci. Natychmiast usiadła z dziewczynami przy stole i okazało się, że nasza sąsiadka ma talent plastyczny. Wszyscy zostali aż do kolacji, a śmiechy, żarty, piski spowodowały, że i Kuba do nas zajrzał i potem wciąż drukował jakieś śmieszne obrazki, które dziewczyny wycinały i wklejały. No a ja nie mogłem nawet oka zmrużyć, bo mógłbym coś ważnego przespać. Dlatego teraz pójdę na małą drzemkę. Cześć. Tobi.