Hau, Przyjaciele!
Wszyscy szykują się do ataku zimna i mrozu. Ja też bym nawet chciał trochę śniegu, bo lubię gonić snieżki, ktore chłopcy tak daleko rzucają. Tymczasem wczoraj Kuba wziął mnie tylko krótko na pola i zaraz wyszedł z domu do przyjaciół. Za to u nas pojawiły sie obie babcie i zaczęło się piernikowe szaleństwo. Miałem mieszane uczucia, bo uwielbiam gości, a szczególnie takich, którzy spędzają czas w kuchni. Ale z tymi piernikami to jednak przesada. Ja bym wolał jakieś żeberka, pieczenie, kotlety, boczek, rolady. Po co pierniki, których ani jeden składnik nie jest moim przysmakiem? Przyjąłem jednak ten adwentowy post w pokorą, bo na szczęście w kuchni było bardzo wesoło. Wszystkie cztery kobiety skupiły się na ozdabianiu, wykrawaniu figurek, wymyślaniu niezwykłych kształtów. Na przykład Kuba dostanie piernikową gitarę. Od tygodnia błaga rodziców, by mu kupili ten instrument, obiecuje, że nauka gry mu się nie znudzi. Jeden z dziadków otrzyma piernikową fajkę- bardzo ozdobną, z długim i kręconym cybuchem. Na kuchennym blacie pojawiały się cudowne syrenki, wesołe krasnale, urocze misie, wiele gwiazdek, serduszek, ale i samochody, rowery, lalki. Babcia Renia co jakiś czas przypominała sobie o mnie i gdy otwierała lodówkę, to coś mi podrzucała. Mam nadzieję, że dostanie pudełko najlepszych pierników. Zasłużyła na nie. Cześć, Tobi.