Hau, Przyjaciele!
Późnym popłudniem Paulina zaczęła się zbierać do wyjścia. Natychmiast stanąłem przy drzwiach, bo to dla mnie oczywiste, że wychodzimy na spacer. "Tobi, jest zebranie marianek, nic z tego"- usłyszałem i natychmiast opuściłem ogonek. "Leżeć"- rzuciła jeszcze brutalnie, ale ja się nie poddałem. Wymknąłem się do ogrodu, gdzie już czekała Jadzia. W altance bawiła się Michasia. "O, gdzie idziecie? Mogę z wami?"- rzuciła i już stała zadowolona, pewna, że ją wezmą. "Mamy zebranie marianek. Może w przyszłym roku też się zapiszesz." Nawet nie dokończyły zdania i wybiegły przez boczną furtkę, by w minutę znaleźć się w salce parafialnej. Michasia spojrzała na mnie zdumiona. Podeszliśmy do płotu, łowiąc śmiechy rozkrzyczanych jak zwykle dziewczyn. Na tym niewinnym podsłuchiwaniu przyłapał nas ksiądz Wojtek. "A wy co tak marnujecie czas? Szybko do salki, bo przecież jutro zaczyna się różaniec i musimy wstrząsnąć parafią!" Paulina i Jadzia miały niezbyt madre miny, gdy pod opieką księdza weszliśmy do salki. Niewiele zrozumiałem, chociaż bardzo się starałem. Chyba ponad 50 razy ksiądz wymówił słowo "różaniec" i jeszcze pojąłem, że ja nie mogę w yum uczestniczyć. Ale Michasia z Kingą i Wiktorią poproszą panią Marię o opiekę i założą podwórkowe koło różańcowe. Ja będę je chronił, pilnował altanki, w której chcą się spotykac codziennie od razu po poowrocie ze szkoły.
Zrozumiałem, że coś się wnet zacznie ważnego w kościele, ale nie wiem co. Dlatego już dzisiaj zaczynam śledztwo i obserwację. Bo jestem psem ciekawym świata i muszę wiedzieć, co się wokół mnie dzieje. Cześć. Tobi.