Hau, Przyjaciele!
Już rano Kuba gwizdnął na mnie i wziął smycz. Nie miałem żadnych wątpliwości, że idziemy na osiedle Bajkowe, do Kingi. Dobrze, że droga jest długa i ciekawa, przez ogrody i pola. Podoba mi się, że nie trzeba tam siedzieć w domu, tylko po sygnale z komórki, Kinga zbiega do nas i idziemy na spacer. Poznajemy kolejne ścieżki, a dzisiaj przeszliśmy na drugą stronę ulicy Kozielskiej i wędrowaliśmy polami. Kuba i Kinga byli tak zagadani, że nie zorientowali się, kto w zasadzie prowadzi. Bezwiednie szli za mną. A ja, mądry pies, powoli kierowałem sie w stronę domu. Po godzinie, gdy stanęliśmy na Głowackiego, Kinga zawołała: "Jak my tu doszliśmy?!" Stuliłem uszy i pobiegłem do furtki, za którą stała bardzo zaciekawiona Paulina. Kuba przedstawił sobie dziewczyny, które stały onieśmielone. No to puściłem się w pogoń za wymyślonym kotem, by dać im temat do rozmowy. Po chwili siedzieliśmy w altanie, gdzie Paulina i Jadzia przyniosły kruche ciasteczka. Upiekły je dzisiaj według przepisu pani Ireny. Chcą je wieczorem jej zanieść. Mam tylko nadzieję, że żaden kot ich nie tknie. Bo moja wyrozumiałość ma jednak jakieś granice. Cześć. Tobi.