Hau, Przyjaciele!
Drzemałem przy cioci Basi i czekałem, aż Paulina zechce mnie zabrać na spacer, gdy niespodziewanie wpadł do nas ksiądz Wojtek. Pytał, co dziewczyny porabiają, jak spędzają czas. "Niech ksiądz lepiej wprost powie, jakie ma dla nas zadanie, bo czuję, że o to chodzi"- przerwała trochę niegrzecznie Jadzia. "Szukam odpowiedzialnych nastolatków do pomocy najstarszym i schorowanym parafianom. To nic wielkiego- zajrzeć codziennie, zrobić zakupy, trochę posprzątać, a przede wszystkim wysłuchać. Co wy na to?" Nie miałem wątpliwości, że obie się zgodzą. Tym bardziej, że ciocia Basia i tak jest pod moją opieką. Ksiądz Wojtek od razu zadzwonił do pani Ireny. Straciła niedawno wzrok i ma w związku z tym mnóstwo problemów. "Tobika nie zabieraj, bo pani Irena ma dwa olbrzymie i bardzo rozpieszczone koty". Nie spodobało mi się to. A jeszcze bardziej nie spodobało mi się, że pełna entuzjazmu Paulina nie wzięła mnie na spacer. No jak to tak? Obrażony przytuliłem się do cioci Basi, która chyba odczytała moje myśli. Wzięła smycz do ręki i zaproponowała długą przechadzkę po polach. Po drodze ze szczególną zawziętością tropiłem ślady kotów. Nie wiem, dlaczego za nimi nie przepadam. Cześć. Tobi.
'