Hau, Przyjaciele!
Deszcz kropił wczoraj kilka razy, ale rodzinka zabrała mnie do lasu. Już był najwyższy czas, bo ileż można siedzieć w domu, jeść, leniuchowac, spać i czytać? Wszyscy byli spragnieni ruchu i nieustannie rzucali mi patyki, co jest najlepszą zabawą. Na polanach było duszno i za gorąco, ale w środku lasu- fantastycznie. Niestety, pod wieczór rozległy się coraz mocniejsze grzmoty. Wepchałem się na kanapę między Paulinę i Panią. Haftują jakieś poduszki, podobno będzie z tego coś pięknego. Nic mnie to nie obchodzi- ważne, by żaden piorun mnie nie uderzył! Tymczasem rodzina zaczyna planować środowy wyjazd nad morze! Po co?! Dopóki grożą burze, musimy być w domu. Zamknąć okna, skupić się w jednym pokoju i nie wychodzić nawet po jedzenie. Gdy błyskawice rozświetlają niebo, tracę apetyt. Niestety, nikt mnie nie bierze poważnie i Paulina od rana pakuje rzeczy do torby, a marudzi przy tym i wybrzydza niesamowicie. Podobno potrzebuje sporo nowych ubrań. Mam nadzieję, że Pan zarządzi opóźnienie wyjazdu i nie opuścimy domu, dopóki istnieje zagrożenie burzami. Cześć. Tobi.