Hau, Przyjaciele!
Od wielu dni nie ruszam się z ogrodu, bo szkoda mi każdej minuty niezwykłej, słonecznej pogody. Nie widzę sensu w siedzeniu w domu, wolę biegać między klombami, wśród zakamarków na tyłach posesji, wpadam do piwnicy, do garażu. Wszędzie szeroko otwarte drzwi, bo pani Maria chce, by cały dom nagrzał się od kwietniowego słońca. Mam też problem, bo chętnie szczekałbym tak, aby cała dzielnica usłyszała i podziwiała mój głos, ale nic z tego. Nasz najmłodszy lokator śpi w wózeczku, jego mama z najstarszą z sąsiadek upiększają ogród, a ja mogę pilnować, ale prawie bezgłośnie. To ciężka kara dla psa. Dlatego ucieszyłem się, gdy po lekcjach dziewczyny wyszły ze mną na pola. Szukały ciekawych traw i kwiatów, bo już chcą stroić grotę. W piątek zacznie się majowe, więc marianki ubłagały księdza proboszcza, by dał im to piękne miejsce pod opiekę. No i teraz wyjdą ze skóry, by udowodnić, że można im zaufać i powierzyć najtrudniejsze nawet zadania. Cześć. Tobi.