Hau, Przyjaciele!
Paulina i Jadzia wstały wcześnie, by pobiec raz jeszcze na próbę przed występem. No tak, rozumiem, że to ważne, ale dlaczego tyle ciekawych spraw jest zupełnie niedostepnych dla psów? Zdołałem tylko usłyszeć, że Jadzia będzie przebrana za św. Faustynę, że będzie nie do poznania. Siedziałem przy furtce łączącej nasze ogrody, łowiłem uszami śmiechy dziewczyn. Wreszcie drzwi plebanii otwarte i wychodzi...no właśnie: kto to? Kobieta w dziwnym stroju, długa czarna szata, welon na głowie. Przysiadłem z wrażenia, a tu wychodzą jeszcze cztery takie panie i śmieją się głosami marianek. "Tobi, nie poznajesz nas?"- zapytała jedna z nich. Zapiszczałem ze zdumienia, ale wreszcie doskoczyłem, obskakałem, no i oberwałem od dzielnych zakonnic. "Ja jestem św. Faustyną, Tobi, na mnie nie skacz!"-wołała z oburzeniem. "To bądź dla niego miłosierna"- zaśmiała się Iga. Dziewczyny nacieszyły się swoimi niezwykłymi strojami zakonnic i poszły do kościoła. Występ musiał się udać, bo wróciły zadowolone. A kolejna niespodzianka nastąpiła po obiedzie. Rodzice obiecali podwieźć panią Marię na odpust do parafii Miłosiedzia Bożego. Zabrali mnie, bo w pobliżu jest las, więc mogłem się wyszaleć, a potem spokojnie drzemałem u rodziny naszej sąsiadki, gdy wszyscy poszli do pobliskego kościółka. Cześć. Tobi.