Hau, Przyjaciele!
Zaświeciło słońce, a we mnie wstąpiło życie. Biegałem jak oszalały dokoła domu, poszczekiwałem niby groźnie na wszystko, co się rusza. Szkoda, że ruch obok naszego domu nie jest zbyt imponujący. Miałbym ochotę jazgotać bez końca. Paulinę i Jadzię wyczułem z daleka. Szły od strony apteki i śmiały się serdecznie. Urządziłem im niesamowite powitanie, a one zamiast się ucieszyć, znowu miały pretensje o ślady moich łap na spodniach. Strasznie drobiazgowe te dziewczyny. Pogoda wpłynęła też na nie i wyszły ze mną na pola. Niestety, potem pochłonęło je dziwne zajęcie. Pożyczyły od sąsiadki stare kapelusze i zaczęły do nich coś przyszywać, piszcząc przy tym i śmiejąc się do rozpuku. Jutro w szkole urządzają dzień szalonego kapelusza. Jadzia przyszywała do swojego przeróżne bryły geometryczne, bo chce zachwycić tym pomysłem matematyczkę. Paulina drukowała projekty okładek różnych książek, a na czubku osadziła śliczną maskotkę pieska. Gdybym był mniejszy, chętnie sam bym tak usiadł i wtedy z pewnością wygrałbmy konkurs na najciekawszy kapelusz. Może za rok urządzą dzień szalonego psa? Muszę podsunąć im ten pomysł. Cześć, Tobi.