Hau, Przyjaciele!
Życie rodzinne wciąż dalekie jest od normy. Szaleliśmy podczas Świąt. Jeszcze nigdy w ciągu jednego dnia nie odwiedziłem tyle rodzin, tyle domów. A wszędzie wchodziliśmy z hałasem, ze śpiewem kolęd i moim szczekaniem. Ledwo pośpiewano, złożono sobie życzenia, ledwo rodzina odmówiła poczęstunku, już zbierali się dalej. Niezbyt mi to odpowiadało. Bo grzeczność wymaga, aby w każdym domu coś zjeść. Na szczęście kilka osób to pojmowało i słyszałem miłe zdania: "no, ale Tobi pewnie chętnie coś przekąsi". Rzucałem się z radosnym szczekaniem, że tak, że owszem, połykałam coś w pośpiechu i już gnaliśmy do następnego domu. Dzisiaj trawiłem wczorajsze kolędowanie. Czułem się ciężki i wielki. Nie miałem nic przeciwko temu, że Paulina, Jadzia i nawet pani Kasia pojechały do centrum handlowego zapolować na przeceny. Podobno moją do tego nosa lepszego niż najlepsze myśliwskie psy. Ja przytuliłem się do Pana, który czytał dzisiaj zaległe tygodniki, oglądał telewizję i odpoczywał po świętach. Cześć. Tobi.