III niedziela Adwentu, 14 grudnia, 2008r

Hau, Przyjaciele!
Pani zaświeciła wreszcie trzecią świeczkę na wieńcu. Czyli powoli, powoli rezygnuje z oszczędności. Ciekawi mnie, czy pewnego dnia zapali wszystkie świece. Gdybym mógł, to bym zarabiał, wtedy nie trzeba by tak oszczędzać. Chociaż z drugiej strony są takie dziedziny życia domowego, gdzie można by wprowadzić poważne ograniczenia. Nie chcę być złośliwy, ale podejrzewam, że koszty wczorajszego sprzątania były niemałe. Po co zmieniać pościel i wciąż ją prać? Osobiście wolę lekko przybrudzoną, wygniecioną. Ale gorsze od prania jest mycie okien i pranie firan. Brrr. Nie potrafię się też pogodzić z płynami do czyszczenia mmebli. Zasmrodziły całe mieszkanie. Pan i Kuba szaleli przez kilka sobotnich godzin w łazience. Tak przesadzili z szorowaniem, że musiałem uciec do ogrodu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Na szczęście w niedzielę się nie sprząta. Mało tego, poszliśmy do dziadka, który kazał przynieść ze strychu zakurzoną szopkę. Od jutra zacznie się czyszczenie jej, naprawianie, dorabianie nowych drobiazgów. Ja ustawiłbym w niej więcej figurek psów, bo to przecież najmilsze pod słońcem zwierzątka. Cześć. Tobi.