Hau, Przyjaciele!
Cztery wolne dni wcale nie zaczęły się tak sielankowo. Już wczoraj trwały burzliwe dyskusje. Pani stanowczo żądała "odgruzowania" mieszkania. W tym postanowieniu była jednak osamotniona. Reszta rodziny kombinowała, jak ją przechytrzyć i wymigać się od nudnych, jednostajnych prac. Ale nie z naszą Panią takie numery. Bez krzyków, za to logicznie zarzuciła męża i dzieci logicznymi argumentami i wygrała. Dlatego nie było wcale długiego wylegiwania, tylko normalne sobotnie tempo pracy, zakupy, sprzątanie, jeszcze zamiatanie resztek liści na ogrodowych ścieżkach. A potem Paulina z Jadzią pomknęły do centrum handlowego, chłopcy namówili ojców na basen, a ja z Panią i dwiema sąsiadkami ruszyłem na pola. Biegałem swobodnie, nie podsłuchiwałem, bo przecież zupełnie nie znam się na niemowlętach. A to był jedyny temat rozmów. Zresztą, na widok pani Kasi każdy zaczyna mówić o małych dzieciach. Ciekawe, czy to sie kiedyś skończy? Cześć. Tobi.