Hau, Przyjaciele!
"Kuby nie ma. Wyjechał jako wolontariusz z niepełnosprawnymi dziećmi do ZOO." Pani odłożyła słuchawkę. Miała taką zadowoloną minę. Paulina przywlokła się wolno do kuchni. "Ciekawe, ile osób jeszcze poinformujesz o swoim cudownym syneczku?"- spytała zgryźliwie. "Jeszcze trochę i ty też będziesz mogła pomagać"- Pani nie miała żalu do córki. "A teraz ja cię potrzebuję. Obiad niegotowy, pełno zmywania, pies nie był na spacerze." "To może pójdę do pani Kasi?"- Paulina odpowiedziała zupełnie nie na temat. Ale Pani tylko spojrzała wymownie, więc córka szybko chwyciła smycz. " No, dobra, najlepsze z tej nudnej oferty są spacery z psem. Ale bez wąchania liści, pamiętaj, Tobi." Co za maruda z tej dziewczyny. Urok jesieni kryje się w stosach liści i nie zamierzam pozbawić się tej przyjemności. A gdy już oboje z Kubą będą pomagać innym jako wolontariusze, to może Pani znajdzie takiego społecznika, który z entuzjazmem będzie wyprowadzał mnie na pola. Cześć. Tobi.