Hau, Przyjaciele!
Drzemałem słodko na kanapie i cierpliwie czekałem, aż rodzina wróci i zajmie się mną. Wtem usłyszałem dziwny szum. Na wszelki wypadek rozszczekałem się i szybko wskoczyłem na kuchenny parapet. O, gromadka dzieci, nieco mniejszych od Pauliny, wędrowała dziarsko w stronę kościoła. Nowe okna nie przepuszczają zapachów, więc wyciągnąłem szyję, by dojrzeć jakieś znajome dziecko. Zauważyły mnie, machały wesoło i wnet zniknęły w drzwiach świątyni, gdzie witał ich ksiądz Wojtek. Znudzony bezruchem panującym w naszej okolicy ułożyłem się znowu do snu. Ledwie zmrużyłem oczy, już wracali. A pod wieczór dowiedziałem się, że to dzieci komunijne przyszły na spotkanie ze św. Stanisławem Kostką. Nie znam go, ale podobno świetny chłopak- poszedł pieszo z Wiednia do Rzymu. Jestem gotowy do drogi, gdyby Kubie wpadł taki pomysł do głowy. Z pewnością wybiorę się z nim. No tak, ale ten św. Stanisław postanowił wstąpić do zakonu, a Kuba podobno będzie się jeszcze wiele lat uczył. A do zakonu nie musi uciekać, bo rodzice tylko by się cieszyli, gdyby wybrał taką drogę życia. Ale może Paulina zechce iść tysiące kilometrów? Będę czujny, cześć, Tobi.