Hau, Przyjaciele!
Pożeganłem się z dalekimi spacerami. Przynajmniej na czas jesiennej szarugi. Nikomu nie chce się ze mną spacerować, ale i mi jakoś ochota przeszła. Owszem, gdy dzieci wracają do domu, to ogarnia mnie na chwilę głupawka. Porywam pantofle, zapraszam wszystkich do zabawy. Ale po chwili, gdy widzę, że Paulina kładzie się z książką na tapczanie, a na stoliku stawia herbatę i ciasteczka, to i ja staję się wielbicielem literatury. A jeszcze bardziej tych ciasteczek. I niech Jadzia nie przekonuje przyjaciółki, by przygotowała sobie w takich przypadkach talerz z owocami. Protestuję. Wolę ciasteczka, szczególnie jakieś małe, które potrafię Paulinie delikatnie wyciągać z ręki. Na ogół jest tak zaczytana, że tego nie zauważa. Jesienne czytanie na tapczanie....to brzmi tak poetycko. I smacznie. Cześć. Tobi.