Hau, Przyjaciele!
Dobrze, że rodzice kupili nowy komputer, bo co ja bym robił przez całą prawie niedzielę? Wszystko w ten dzień było wywrócone do góry nogami. Zaczęło się już w sobote, bo poszli wieczorem, prawie w ciemności, na nabożeństwo fatimskie. Wiem, że kończy się ono przy grocie, więc siedziałem na parapecie kuchennego okna i czekałem. A tu ksiądz zrezygnował z procesji, bo trwa budowa maryjnej kolumny. Wrócili więc późno, rano wszyscy pospali i nagle okazało się, że jadą do cioci na odpust do św. Krzyża! Byłem załamany, powlokłem się do mojego kosza. Paulinie było przykro tak mnie zostawiać, więc przybiegła po mnie z kuzynkami po obiedzie. Lecz gdy szliśmy w stronę kościoła św. Krzyża, to usłyszałem wystrzały i za nic nie chciałem dalej iść. Wróciły ze mną, zamknęły mnie, ale komputera nie zabrały. Co prawda lepiej spędzić czas z rodziną, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Cześć, Tobi.