Hau, Przyjaciele!
Ciepła wrześniowa niedziela. Pani z Panem poszli wcześniej do kościoła, Kuba wybrał się na 9.00, a Paulina i Jadzia umówiły się na 11.00. Biegałem po ogrodzie, poszczekiwałem na parafian i czekałem niespokojnie na hasło ciekawego spaceru lub wyprawy. Podczas obiadu zaczęła się dyskusja, czy wybrać się po prostu na pola, daleko, na Wilcze Doły. A może lepiej na rowery? "Kuba, dlaczego nic nie mówisz?"- zapytała podejrzliwie Pani. "Bo ja nie idę z wami." Zapadła nagła cisza. No, oby tylko nie zdecydowali się pozostać w domu. Nagle nikomu nie chciało się już wesoło przekomarzać. Pan jednak pozbierał się pierwszy. Powziął męską decyzję. "Tobi, do kosza, jedziemy rowerami bardzo daleko, to będzie niezwykła wrześniowa wyprawa." No i udało się! Ciepły wiatr, piękne drogi, lasy, pola i łąki poprawiły Pani humor. Co prawda w drodze powrotnej Pan jej dokuczał i pytał, skąd ma tyle siły i dlaczego tak pędzi. Kuba pojawił się w domu równo z nami, co rodziców uspokoiło. Cześć. Tobi.