Hau, Przyjaciele!
Rano poszedłem z Pauliną i Jadzią do sklepów, gdzie dziewczyny robiły ostatnie zakupy przed jutrzejszą pieszą pielgrzymką na Górę Świętej Anny. Spokojnie czekałem przywiązany do jakiegoś słupka. Współczułem swoim kolegom zmuszonym do siedzenia w słońcu. Dla mnie Paulina znalazła krzak w głębokim cieniu, gdzie mogłem spokojnie obserwować okolice sklepu, a sam byłem nie bardzo widoczny. W domu przyglądałem się, jak rodzeństwo po wiele razy pakowało się, dokonując wciąż poprawek, dodając i odejmując różne rzeczy. Zajrzała nawet pani Maria, by sprawdzić, czy Paulina ma dobry czarny strój na obchody zaśniecia Matki Bożej i biały na Wniebowzięcie. Sąsiadka kończy już wyplatanie pięknych zielonych wianków, które będą zawiezione samochodem przez rodziców Łukasza i Jadzi. W samo południe dziewczyny pobiegły do kościoła, gdzie zebrały się marianki do sprzątania. Czekałem, biegając dokoła, zatrzymując się od czasu do czasu przy otwartych drzwiach. Ksiądz proboszcz pochwalił mnie, że nie wpycham się do środka. A ja przecież zrobiłem to tylko raz, jako szczeniak. Teraz jestem rozumny i dojrzały. Za to siedziałem potem przy grocie, którą dziewczyny stroiły przed wieczornym nabożeństwem fatimskim. Cześć. Tobi.