Hau, Przyjeciele!
Deszcz pada, a ja z Panem śledzę wydarzenia ze świata. Tyle się dzieje, że wepchałem się na fotel i ułożyłem tak, jakbym oglądał telewizję. Oczywiście, to tylko udawanie, przecież smacznie drzemię. Ale lubię, gdy Pan wpatruje się w ekran, wciąż woła rodzinę. Wczoraj piszczeli z zachwytu nad uroczystością otwarcia olipmiady. Ale wciąż powtarzali, jak im przykro, że w tym kraju dzieje się tyle zła. Dowiedziałem się ze zgrozą, że Chińczycy jedzą psie mięso i to mnie do nich zraziło. Rodzina ma jednak pretensje z innego powodu, lecz nie do końca rozumiem, o co chodzi. Pani coś porządkowała w kuchni i tylko co chwilę zaglądała do nas. A Pan znowu ją wołał, bo pociąg się w Czechach wykoleił i to jest smutne. Do tego w dalekiej Gruzji strzelają do siebie, więc Pan i ja musimy wszystko śledzić. I informować rodzinę. Gdy Pan wychodzi, ja rozwalam się na całym fotelu, by nikt nie zajął mu miejsca. A kiedy wyszedłem z Paliną na mały spacer miedzy jedną ulewą, a drugą, to Pan rozsiadł się wygodniej. Ale potem znowu mnie wpuścił. Bo chyba lubi mieć mnie koło siebie. Cześć. Tobi.