Hau, Przyjaciele!
Spałem smacznie na kołdrze Kuby, gdy dźwięk nadesłanego SMS-a zmusił chłopaka do otwarcia oczu. "O, ksiądz Wojtek ma dla dzieci propozycję nie do odrzucenia, a starsi też mają przyjść". Zerwałem się, biegałem po mieszkaniu za Pauliną, pilnując, by mnie czasem nie próbowała zostawić. Na szczeście taki haniebny pomysł nie przyszedł jej nawet do głowy i już po pół godzinie dzwoniliśmy do drzwi plebanii. Zebranie było w ogrodzie. Starsi wyszli na pobliską łąkę skosić trawę, przygotowywać siatkę do wielkich rozgrywek, oznaczyć linie boiska. Tymczasem dzieci rozsiadły się na werandzie. Na stolikach leżały różne atlasy, słowniki, zdjęcia, kartki i mazaki. "Zostajecie szefami bibiljnych biur podróży. Losujecie imię właścieciela i przygotowujecie ciekawe oferty!" Oj, jakie zamieszanie. Aż się rozszczekałem. Paulina i Jadzia wylosowały św. Piotra, więc zaraz wyszukały zdjecia jeziora Genezaret, ciekawostki na jego temat, a w ich ofercie znalazły się: kurs pływania, zawody wędkarskie, nauka chodzenia po wodzie, kuchnia prowadzona przez teściową św. Piotra, nocne połowy ryb, ogniska, wycieczka do Rzymu. Zabawa była świetna, bo wybuchały salwy śmiechu. Ksiądz dowcipnie komentował, nie potrafił się też zdecydować, kto był najbardziej pomysłowy. Jeszcze trwały spory, a tu starsi ministranci wołali na trening przed meczem siatkówki. E, to nie dla mnie, znalazłem coś ciekwszego- zakradłem się do kuchni na plebanii.....Cześć. Tobi.