Hau, Przyjaciele!
Wybiegłem rano z panią Marią do ogrodu. Ot, chciałem trochę poszczekać, bo jakoś na drzemkę nie miałem wyjątkowo ochoty. A tu sąsiadka stanęła z boku przy płocie, wypatrywała księdza. Gdy tylko go ujrzała, przywołała ruchem ręki i zaczęła jakąś bardzo ważną rozmowę. Żywo gestykulowali, coś sobie pokazywali, że ciekawość w końcu przemogła. Podbiegłem do nich, nastawiłem ucha. A oni w kółko: "ołtarz, kwiaty, dekoracje, procesja". Z tonu rozmowy jasno wynikało, że to jakaś bardzo, bardzo ważna sprawa. A potem sasiadka chodziła po ogrodzie i likwidowała każdy przekwitnięty kwiatek, wyrównywała każdą przerośniętą gałązkę. Gdy Kuba i Łukasz wrócili ze szkoły, zaraz się z nimi umawiała na jakieś artystyczne koszenie trawników. Musżę być czujny, bo ewidentnie szykuje się coś bardzo ważnego, więc nie mogę tego przeoczyć. Cześć. Tobi.