Hau, Przyjaciele!
Jeszcze wieczorem biegliśmy z Pauliną i Jadzią do okrąglaka po ryż. "Mamo, tyle dzieci przyszło wczoraj na różaniec, że zaraz zabrakło ziarenek." Nie bardzo rozumiem, po co różaniec, po co ryż, ale ja zawsze jestem chętny, aby gdzieś pobiec, coś załatwić. Po drodze dziewczyny zastanawiały się, ile dzieci w całej Polsce zaczęło modlitwy za Chiny i Chińczyków. Bo u nas do ataku na Niebo przysztąpiono w kościele na majowym i w szkole na tradycyjnym różańcu. Atak? Tak powiedziała Paulina? Ja to rozumiem, ja też chcę atakować. Tylko jak? Szarpnąłem smyczą, spojrzałem na dziewczyny najmądrzej jak potrafię, ale one nie wiedziały, o co mi chodzi. Trochę zawiedziony wracałem z ryżem, którego- niestety- nikt nie ugotował, nikt nie polał sosem, nie podał z mięsem. Ale już po kolacji wpadł ksiądz Wojtek i po chwili jego rozmowy z Panem zrozumiałem, że chodzi o modlitweny atak. Hm, na tym się nie znam, ale jutro podczas nabożeństwa będę miał oko na wazę z ziarnnami ryżu. No i mogę pobiec do Chin, by ten przemodlony ryż dostarczyć. Cześć. Tobi.