Hau, Przyjaciele!
Dzisiaj jest jakiś ważny i dziwny dzień. Zarówno Paulina jak i Kuba poszli do szkoły obładowani sporą ilością albumów i starych czasopism. Wybierali też zdjęcia z albumów i chyba dlatego wieczorem już zrobiło się jakoś nastrojowo. Cała rodzina skupiła się przy tych materiałach, Pani bezwiednie wzięła mnie na kolana i mogłem obejrzeć mnóstwo zdjęć, a wszędzie mężczyzna w białej sutannie. Chyba go dobrze znali i bardzo kochali, bo bez końca go wspominali, a Pani nadmiar uczuć wylewała na mnie i głaskała coraz mocniej. Przed południem byłem u sąsiadki. Ona też go znała, bo przeglądała zdjęcia i znowu on był w centrum. Szkoda, że go nie znałem. Podsłuchałem, że zmarł 3 lata temu. Ale jakoś nie było smutku w tych wspomnieniach. Tylko jakby siła biła z każdego. A ile planów? Na przykład wyjazd do Rzymu na jakąś wielką uroczystość. Hm, nie wiem jeszcze, czy ten pomysł mi się podoba. Psia intuicja podpowiada mi bowiem, że psy nie są tam mile widziane. Ale gdy spoglądam na tego człowieka, to nawet nie potrafię się obrazić, że mają taki pomysł. No i skąd we mnie tyle wyrozumiałości? Nawet dla Funi byłem dzisiaj miły, liznąłem ją przyjacielsko trzy razy w ucho. Rzeczywiście, dziwny dzień ten 2 kwietnia. Cześć. Tobi.