Hau, to ja!
Pani z Panem wyszli raniutko do pracy. Myślałem, że życie wraca do normy. Ale dzieci spokojnie spały. Na dworze zimno, śnieg z deszczem, pochmurno, więc ułożyłem się na tapczanie w nogach Pauliny, równo w środku. Nagle- przemoc! Wyleciałem w powietrze, bo gwałtownie podrzuciła kołdrę. I jeszcze mi nagadała, że zajmuję najwięcej miejsca, że ona nie ma się czym przykryć. Co za marudna dziewczyna! Od wczoraj ma zły humor, bo Jadzia została bardziej oblana przez kolegów brata. A to podobno jakaś bardzo ważna sprawa w życiu dziewczyn. Na szczęście w południe przyjaciółki wybrały się na daleki spacer. Na przekór paskudnej pogodzie, mimo przyprószonych śniegiem pól. A rozmawiały tak, jakby się kilka tygodni nie widziały, a nie zaledwie wczoraj. Chociaż to chyba dobrze. Ja też wciąż zachwycam się się tymi samymi śladami! A świat nie przestaje mnie fascynować. Cześć. Tobi.