Hau, Przyjaciele!
Jeszcze półmrok i przenikliwy ziąb panował na dworze, gdy moja rodzina zaczęła się zbierać do kościoła. Znowu kościół? Wczoraj wrócili w ciemności, a teraz znowu tam idą? Może się jeszcze wyprowadzą? Po ich wyjściu władowałem się na tapczan Kuby. Ale jak tu spać, gdy dzowny biją? Wtem usłyszałem odgłosy trąb! Wskoczyłem na parapet kuchennego kna. Ojej, procesja wychodzi z kościoła. Trąby grają, ludzie śpiewają, dzwony o mało nie wyskoczą z wieży. A zaraz po mszy rodzinka tylko wpadła po mnie i poszliśmy do Babci. Dzieci rzuciły się na poszukiwanie prezentów, które Dziadek- zgodnie z tradycją- ukrywa co roku w najdziwniejszych miejscach. Moja pomoc okazała się niezbędna. Po niekończącym się śniadaniu poszliśmy spacerkiem do cioci Ani. Zebrało się tyle gości, że dzieci siadły osobno. A ja przy najmłodszych. Wiadomo, że karmienie pieska to ich ulubione zajęcie. Dobrze, że wieczorem wracaliśmy pieszo. Cześć. Tobi.