Hau, Przyjaciele!
Chociaż kręciłem sie po mieszkaniu, dzieci długo spały. Kuba nawet wsunął głowę pod poduszkę, gdy Pani włączyła odkurzacz. A potem to już celowo nie wstawał, by pokazać swoją niezależność. Pana nie było w domu, bo wczesnym rankiem wyjechał na szkolenie. Gdy wreszcie chłopak doczłapał do kuchni, to naładował mnóstwo jedzenia i usadowił sie przed komputerem. Po jakimś czasie w drzwiach pokoju syna stanęła Pani. Miałem wrażenie, ze jest jak wulkan i zaraz wybuchnie. Kuba spojrzał wojowniczo. "No co, sobota jest po to, by się wyspać i odreagować stresy. Dzisiaj nie ma zebrania ministrantów, dlatego zrobiłem sobie wolny poranek." Pani uniosła brwi. "A teraz urządzasz sobie wolne południe? No i robisz to cudzym kosztem. Nie mogę uwierzyć, że czujesz sie z tym dobrze." By rozładować sytuację położyłem się przed Panią na plecach, wszystkimi łapami do góry." Pani nie mogła się nie uśmiechnąć, a Kuba nagle położył się obok mnie i zawołał: "Poddaję się, wracam do obowiązków. Od czego zacząć?" Wiadomo, najpierw spacer z psem. Cześć. Tobi.