Hau, Przyjaciele!
Paulina wróciła ze szkoły powłócząc nogami. Spojrzała na mnie szklanym wzrokiem i zapytała, czy mógłbym iść sam do ogrodu. Bo ona ze mną na spacer nie ma siły iść. Nie byłem zachwycony taką propozycją. Zdrowy pies potrzebuje ruchu, a ja jestem bardzo zdrowy. Węszyłem więc po ogrodzie i szczekałem bez potrzeby. Wreszcie sąsiadka wyjrzała z okna: "Wściekłeś się, Tobi? Paulina chora, a ty biegasz jak szczeniak?" Ale się zawstydziłem. Pognałem do mieszkania. Jeden skok i już leżę w nogach rozpalonej gorączką dziewczyny. Akurat wbiegła zdenerwowana Pani, by zawieźć córkę do lekarza. Potarmosiła mnie po łbie. "Dobrze, że na twoją opiekę można zawsze liczyć." Poczułem się koszmarnie. Okazałem się egoistą, zostawiłem Paulinę w chorobie! Dlatego po jej powrocie postanowiłem wszystko naprawić i tkwiłem nieruchomo na jej tapczanie. Siłą wyniesiono mnie późnym wieczorem do ogrodu. Od dzisiaj przestaję myśleć nieustannie o sobie. Cześć. Tobi.