Hau, Przyjaciele!
Z świątecznymi prezentami podobno mogą być kłopoty. Pan denerwuje się, że dzieci siedzą ze słuchawkami na uszach, nie słyszą, że ojciec je woła. Już chciał się awanturować, gdy usłyszał, że przecież sam się przyczynił do kupna takich właśnie niespodzianek. Najlepsze są prezenty do jedzenia- ja dwie kości wygryzłem do końca, a jedną schowałem w ogrodzie. Zawsze czuję się spokojny i bezpieczny, jeśli gdzieś pod krzakami mam coś na czarną godzinę. Chociaż z drugiej strony muszę wtedy być bardziej czujny, przeganiać obce koty, bo mogą moje zapasy odkopać. No to może Pani prezenty są dobre, bo to jakieś buteleczki, które ustawiła w łazience na półce. Moim zdaniem mają drażniący zapach, ale Pani wydaje się dumna i zadowolona. Udało mi się dzisiaj odwiedzić sąsiadkę, by przekonać się, czy Funia nie ma czegoś nowego. Słuszne przeczucie, bo w misce nowa karma, może nie idealna, ale zjadłem ją do ostatniego kęsa. Mimo starań i przemówień Pauliny, nie potrafię wykorzenić z siebie chamstwa wobec starej kocicy. Cześć. Tobi.