Hau, Przyjaciele!
Dzieci dosyć późno wróciły z angielskiego. Wybiegłem z Kubą na krótki spacer, ale deszcz ze śniegiem to rzadka przyjemność. Potem wszyscy tak energicznie mnie czyszczą, a czasami nawet myją, że wolę rezygnować z biegania. Nie lubię tortur z użyciem wody i szmatek. W domu panowała słodka cisza, rodzice w pracy, dzieci przy biurkach. Śniła mi się piękna łąka z biegającymi po niej uroczymi jamniczkami, gdy wyczułem jakiś niepokój u Pauliny. Zacząłem ją obserwować. Spoglądała wciąż na telefon, wzdychała. Gdy zadzwonił, poderwała się jak oparzona. Krzyczała do słuchawki przesadnie głośno: "Co? Nie rozumiesz? No przecież ci tłumaczę- M- jak Marta."Kuba podniósł gwałtownie głowę, a siostra w śmiech. "Udało się. Ryba chwyciła przynętę, spotkamy się u Hani." Nic z tego nie zrozumiałem, ale też pobiegłem do naszej studentki, bo czuję, że szykuje się jakaś afera. Cześć. Tobi.