Paulina i Jadzia tak głośno dyskutowały wracając ze szkoły, że słyszałem je, gdy były pod apteką. Tymczasem nasi panowie kończą malowanie domu i mają świetne humory. Pani Maria była ciekawa, co tak zajęło dziewczyny. A one ledwo raczyły odpowiedzieć na moje gorące powitanie i już wymądrzały się na temat wolontariatu. Nie znam tego słowa, ale dowiedziałem się, że raz w tygodniu zostaną w szkolnej świetlicy i będą się bawiły z młodszymi dziećmi. Muszą zrobić plan zajęć i przedstawić go na zebraniu. Znudzony obgryzałem kamień i czekałem, kiedy pójdziemy na obiad. Sąsiadka też nie zachwyciła się tą nowością, czym niemiło zaskoczyła przyjaciółki. "Za moich czasów w sposób naturalny każda dziewczyna opiekowała się maluchami i pomagała starym ludziom". A potem zdumione dziewczynki plątały się w odpowiedziach na wiele pytań: ile pracują w domu, w czym pomagają babciom, jak włączą się do porządków po remoncie, kto dzisiaj zamiecie liście? W tym momencie ostro szczeknąłem. Chciałem zapytać, czy ktoś pójdzie ze mną na spacer, czy raczej mam szukać wolontariuszy. Cześć. Tobi.