Hau, Przyjaciele!
Kwestia koloru naszego domu jest wciąż otwarta. Rodzice Łukasza długo siedzieli u nas i ustalono, że dzisiaj ojcowie zaproszą panią Marię na przejażdżkę po willowych dzielnicach. Chcą jej pokazać jak najwięcej nowych domów i ostatecznie zadecydować w kwestii koloru. Dlatego zaraz po kościele warowałem przy garażu, by czasem o mnie nie zapomniano. Naszej sąsiadce coraz bardziej poprawiał się humor, gdy pokazywano jej przeróżne domy i pięknie utrzymane ogrody. Podobno tylko ja skutecznie psułem atmosferę wycieczki. No cóż, na każdym postoju szczekałem na okoliczne psy, oznaczałem ich teren, zagłuszałem wszelkie rozmowy. Najważniejsze, że osiągnięto zgodę, pani Maria przystała na oliwkową zieleń, a wieczorem wszyscy dorośli poszli na film o Katyniu. Dzieci i ja wprosimy się do Hani na strych. Już się cieszę, że opcham się paluszkami, a może i czekoladkami. Bo gdy grają w scrable, to nie wiedzą, że mnie częstują. Cześć. Tobi.