Hau, Przyjaciele!
Zakręcona sobota. Dzieci często używają tego określenia, a Pani ono się nie podoba. Myślę, że jednak pasuje do dzisiejszego niezwykłego tempa i mojego zabiegania. Rano byłem z Panem po gazety i pieczywo. Potem szybko z Kubą i Panem do Babci, bo cieknie im coś w łazience. Z Pauliną byłem w "okrąglaku" po brystol, a z Panią w sklepie po warzywa. Podczas zebrania minstrantów i marianek przedostałem się do ogrodu i biegałem z najmłodszymi dokoła plebanii. Dzisiaj ksiądz Wojtek rozdał miotły, grabie i worki, gdyż zaczęło się pierwsze w tym roku zmiatanie liści. Udało mi się rozkopać tylko jeden stos i dostałem klapsa! Trenowałem z Kubą i Łukaszem biegi. Poszedłem z Panią na cmentarz sadzić bratki. To znaczy, ja drzemałem przy furtce, a Pani sadziła. Tymczasem nasza firma zakończyła I etap remontu. Dlatego pani Maria zaprosiła sąsiadów na kawę i ciasto. Po raz kolejny rozgorzała ostra dyskusja na temat koloru naszego domu. Sąsiadka obstaje przy żółtym, a pozostali dorośli przy ciemnozielonym. Dzieci proponują więc paski, a ja marzę o brązowym jak moja sierść. Funia nic nie mruczy, ale pewnie uważa, że jej czerń jest elegancka i dom nigdy by się nie pobrudził. Cześć. Tobi.