Hau, Przyjaciele!
Po nocnym czuwaniu na strychu dziewczyny długo spały, a ja mogłem drzemać. Usłyszałem jakieś szmery. Wytężyłem słuch, wciągnąłem powietrze i już wiedziałem, że to Funia skrada się pod drzwiami, ciekawa, kto teraz tu mieszka. Jadzia zachęcała kocicę do wejścia, ale ta stanęłą skromnie, prychnęła, dowiedziała się, co chciała i poszła. Paulina odebrała SMS-a i aż krzyknęła: "Kasia jest na pielgrzymce! A nas rodzice nie puścili."- westchnęła z żalem. Dziewczynki zaraz omówiły tę kwestię. Twardo postanowiły, że za rok pójdą na Jasną Górę nawet wbrew rodzicom. Uciekną. Zacząłem głośno szczekać. Bo jeśli mają iść za rok, to ja będę już teraz ich trenerem. Trzeba koniecznie ywjść na daleki spacer. Nadchodziły SMS-y od innych koleżanek zazdroszczącym Kasi udziału w pielgrzymce. Po wielu telefonach grupa dziewczyn spotkała się w naszym ogrodzie. Wyruszają w drogę i odwiedzą okoliczne kościoły. One planowały trasę, a ja piszczałem, skomlałem, prawie przemówiłem ludzkim głosem, byle mnie wzięły. Hura! Mogę iść! Cześć. Tobi.