Hau, Przyjaciele!
Od dzisiaj dyżury przy posiłkach. Po dwie osoby. Tata Łukasza wszystko obliczył, zapisał i nie ma dyskusji. Jestem trochę niespokojny, bo nie lubię być głodny. Niestety, nie potrafię polować jak moi dzicy przodkowie! Na szczęście okazało się, że zadziałała ambicja. Śniadanie przygotowane przez chłopaków było obfite, sera nakroili za dużo, więc zmiotłem wszystkie resztki. Przywieźli też na rowerach jagodzianki i każdy ofiarnie dzielił sie ze mną. Dzień mijał bardzo sympatycznie. Skakałem do wody z pomostu, drzemałem z Panią na kocu, kładłem pysk na Panu Samochodziku, który nagle zainteresował dzieci. Chyba dlatego, że rodzice przestali go zachwalać. Ojcowie wybierali się nad stary kanał. Nikogo nie zapraszali. Kuba i Łukasz błagali swoje mamy, by zamieniły się dyżurem, bo oni koniecznie chcą iść z ojcami. A ja? Mam się rozdwoić? Pilnować gotowania, czy iść nad kanał? W końcu doszedłem do wniosku, że skoro panie się zgodziły na zamianę, to pyszne jedzenie jest pewniakiem, więc wybieram męskie towarzystwo! Cześć. Tobi.