Hau, to ja!
Pędziliśmy do wsi na zakupy. Gospodyni pożyczyła chłopakom rowery, a ja wyrwałem się za nimi. Byli na mnie źli i specjalnie szybko jechali. Wróciłem półżywy. Rodzice zadowoleni opalali się na brzegu jeziora, ale dziewczyny miały smętne miny. "Bo z księdzem Wojtkiem wciąz się coś działo. Mieliśmy taki program, biblijnych gości..."- marudziła Paulina. No tak, nuda atakuje. Pan westchnąl, ale energicznie wstał, poszedł do namiotu i wrócił z książką. "No to my też mamy swój program. Będziemy czytać Pana Samochodzika!" Dziewczyny przewróciły oczami i chciały odejść. Lecz czworo dorosłych wykazało niesamowity entuzjazm, chłopcy też dołączyli z zaciekawieniem. Mama Jadzi zaczęła czytać, a ja natychmiast zasnąłem. Obudził mnie krzyk:"Skarb! Musimy ukryć skarb. Młodzi szukają, starzy chowają"- wołała Pani. " O, nie, ojcowie chowają.." Szczeknąłem ostro, by przerwać kłótnie. Wszyscy spojrzeli na mnie. I zostałem haniebnie przytrzymany, gdy grupa dorosłych ukrywała skarb. Jeszcze Paulina zasłaniała mi oczy. Ale zza drzewa podglądała całą akcję Alfa, moja mama i pewnie wspólnymi siłami pomożemy w poszukiwaniach. Pan Samochodzik popełnił wielki błąd, że nie miał ze sobą psa! Cześć. Tobi.