Hau, Przyjaciele!
Ksiądz Wojtek wszedł do kuchni akurat w momencie, gdy trochę chamsko odgoniłem Funię od miski. A za parę minut opowiedział to zdarzenie podczas porannej modlitwy! Taki wstyd. Zostałem porównany do głodnego Ezawa, który za miskę soczewicy gotowy był oddać wiele, nawet starszeństwo. Wszystkim spodobała się skomplikowana historia biblijnych braci, synów Izaaka. Zaś po śniadaniu zaczęła się szalona zabawa. Część grup uciekała przed wściekłym Ezawem, część ich tropiła. Podchody trwały cały dzień, z przerwą na obiad. Byłem dowódcą goniących, szalałem, nie jadłem, nie piłem, tylko węszyłem i zdradzałem kryjówki i drogi ucieczki. Dlatego gdy nastał wieczór pojednania, to ja już słodko spałem. Rano dowiedziałem się, że przebaczono mi wszelkie niegodziwości. To ja też wybaczam. Nawet Funi, która niezbyt chętnie się odsuwa, gdy wyjadam jej jedzenie z jej miski. Cześć. Tobi.