Zaraz po szkole Paulina wzięła mnie na smycz i poszliśmy na Plac Grunwaldzki. A już miałem tam nie chodzić. Bo krzyczano na mnie, że nadaję się tylko na bieganie po polach, że jestem wieśniakiem i nie potrafie chodzić na smyczy. Widocznie dziewczyny zapomniały o tych ostrzeżeniach. Były całkowicie pochłonięte swoimi sprawami. Nie zwracały uwagi, że chcę się zatrzymać przy ciekawych śladach. Ja zawsze ustępuję, szczególnie, gdy jestem prowadzony na smyczy. Nagle dziewczyny zahamowały gwałtownie. Oderwałem nos od trawy i krzaków. Wciągnąłem powietrze. Ojej, czyżby gdzieś w pobliżu był Kuba? Muszę go odnaleźć i przywitać! Niestety, dziewczyny trzymały mnie mocno. A on szedł powoli alejką, w towarzystwie dwóch koleżanek i kolegi. Rozszczekałem się, zaskowyczałem żałośnie, więc Kuba odwrócił się i zrobił głupią minę. Paulina musiała mnie puścić! Rzuciłem się z gorącymi powitaniami. Tylko dlaczego Kuba mroził siostrę wzrokiem? Cześć. Tobi.