Hau, Przyjaciele!
Pan powiedział, że dzisiaj jest święto Wniebowstąpienia. Dziwne święto, bo bez gości, bez choinki albo śmingusa-dyngusa. Pewnie dlatego moja rodzina zaplanowała spacer do Parku Chopina i na lody. Park ma interesujące zapachy, lecz- niestety- psy muszą być prowadzone na smyczy! Byłem tym oburzony! Tak mocno ciągnąłem Paulinę, aż wreszcie usłyszałem, że jestem wieśniakiem i nigdy wiecej nie pójdę na lody. Wcale mnie to nie wzruszyło. Dopiero gdy Pan przejął smycz, to odechciało mi się ciągnąć i szedłem spokojnie przy nodze. No co, muszę uznawać, że jest on przewodnikiem naszego stada. Potem cała rodzinka rozsiadła się przy kawiarnianych stolikach ustawionych w zacisznym podwórku. Dzieci z wypiekami na twarzy wybierały desery lodowe. Śmiały się z dziwnych nazw. A ja drzemałem znudzony, gdy nagle Paulina kapnęła z swojej łyżeczki odrobinę lodów. Zlizałem je ostrożnie i...zachwyciłem się. Zacząłem natarczywie prosić o więcej, drapałem po nogach, wspinałem się na krzesła. No i nagle usłyszałem, że już nigdy wiecej nie zabiorą mnie do centrum miasta! Załamałem się. Chyba napiszę do "Darmowych korepetycji". Cześć. Tobi.