Hau, Przyjaciele!
Dziwny dzień! Pani zostawiła dzieciom długą listę pełną poleceń. Nie narzekali i pracowali szybko, spokojnie. Pobiegłem do ogrodu i zauważyłem, że nieustannie idą ludzie do kościoła. Jednak inaczej niż w niedzielę i aż siadłem przy furtce, próbując zrozumieć, na czym polega różnica. No tak, chodzą tam i z powrotem, pojedynczo, poważnie. Potem Paulina pobiegła na próbę marianek, bo dzisiaj - jak mówiła Jadzi- wszystko będzie inne i niepowtarzalne. Ledwie wróciły, a już do kościoła spieszyli ministranci, by przećwiczyć każdy krok. Wreszcie chłopcy znaleźli dla mnie czas. Wzięli rowery i ścigaliśmy się miedzami aż do kościoła na Sikorniku! Zamiast wracać, przypięli smycz do roweru i weszli do kościoła! Pomodlili się! Co za tajemniczy dzień! Za to Pani przygotowała beznadziejny obiad. Nie będę jadł śledzi!Nikt się mną nie przejął, każdy był zajęty i bardzo spieszyli się do kościoła, gdzie spędzili sporo czasu. Dopiero wieczorem poczułem w kuchni niezwykłe zapachy i postanowiłem, że nie odstąpię już Pani na krok oraz przebaczę słaby obiad. Cześć! Tobi.