Hau, Przyjaciele!
Kolejna próba odwagi nieudana! Zaczęło się od tego, że Kuba i Łukasz wrócili wcześniej ze szkoły. Kilku nauczycieli choruje, coś się im skróciło. "Tobi, bierzemy rowery, a ty wskakuj do koszyka!". O, nie! Chłopcy bywają nieostrożni. Mogą się wywrócić / chociaż jeszcze się to Kubie nie zdarzyło/. A jak koło odpadnie? Co z tego, że wszystko dokręcili? Nie, błagam, będę szybko biegł za rowerem, nadążę! Niestety, sytuacja mnie przerosła. Chłopcy mają ogromne pokłady energii. Ruszyli jak rakiety, a ja? Mknąłem niczym zając, nie zważałem na żadne zapachy i ślady, lecz nie nadążałem za nimi. Zatrzymali się przy strumyku. "Tobi, psujesz wycieczkę. Chodź do kosza." Język zwisał mi do ziemi, serce biło jak oszalałe. Nie broniłem się, gdy Kuba wziął mnie na ręce. O! Świat z wysokości kierownicy jest zupełnie inny, a kosz okazuje sie całkiem wygodny. Ruszyliśmy ostro! Taka Funia to by się bała siedzieć w koszu, ale ja?! Cześć. Tobi.