Hau, Przyjaciele!
Nie lubię zamkniętych drzwi! Muszę mieć nadzór nad całym mieszkaniem. Tymczasem Kuba wrócił dzisiaj ze szkoły z nieznanymi mi kolegami. Warknąłem niechęnie, nie spodobali mi się. A gdy zamknięto mi drzwi przed nosem, byłem już pewny, że dzieje się coś niewłaściewgo. Rozpłaszczyłem się w przedpokoju, nos do szpary przy podłodze. A tam cisza. Potem nerwowe chichoty, śmiech, ale wcale nie serdeczny. Mocne stukanie w klawisze komputera. Wreszcie wyszli i poczułem wielką ulgę. Tylko Kuba jakiś nieswój. Kręci się po domu, nie potrafi usiedzieć. Pani od razu to zauważyła, bo syn nie chciał jeść, wzdychał, zaglądał wciąż do kuchni, jakby czegoś bardzo potrzebował. "Paulinko, wyjdź z psem, bo obiad i tak niegotowy." Aleśmy się wyszaleli! Słońce grzeje, Paulina coraz dalej rzuca patyki!. Wróciłem zziajany, a tu zamknięte drzwi do kuchni! No to ja w płacz, pisk, protest! Ojej, wpuścili mnie, ale tam musiała być ważna rozmowa, bo nawet zmieniaki nienastawione. Za to Kuba ma zapłakane oczy, ale jednocześnie wygląda już na zadowolonego. Nawet nalał mi wody, a wychodząc z kuchni raz jeszcze zapewnił mamę, że więcej tych kolegów nie zaprosi i na złe strony w Internecie nie zajrzy. Nic nie rozumiem, ale dobrze, że Pani zajęła się wreszcie obadem. Cześć. Tobi.