Hau, Przyjaciele!
Oberwałem! I to porzadnie! Jeszcze jestem w szoku, bo wydarzenia następowały po sobie jak w kinie akcji. Kuba zabrał mnie bowiem na nasz ulubiony Plac Grunwaldzki. Spotkał się tam z kilkoma kolegami, wspominali wyjazd w góry, cały czas się śmiali. Węszyłem ciekawe ślady. Wtem mój nos zetknął się z nochalem dużego i agresywnego kundla. "Spadaj, mięczaku, to moje terytorium"- usłyszałem. Warknąłem na to coś bezczelnego i już poczułem mocne kły na moim karku! Próbowałem podjąć walkę, ale różnica siły i wzrostu była zbyt duża. Kuba w krzyk, bił smyczą agresora, tamten chciał się na niego rzucić, więc szarpnąłem go mocno za bok, on na mnie...Wreszcie opluty, roztrzęsiony i sponiewierany znalazłem się na rekach Kuby. Okazało się, że wcale nie mam ran, ale czułem się podle i marzyłem tylko o ukryciu się w budzie i przespaniu tych paskudnych problemów. Nie pójdą więcej na Plac Gruwaldzki, to wiem na pewno. Cześć. Tobi.