Hau, Przyjaciele!
Dostałem kości pod choinkę, a Wy? Natychmiast zaniosłem je do mojej budki i ukryłem głęboko! Inni też się cieszyli z prezentów, chociaż kości nie dostali. Ale najmilej było później, gdy wszyscy rozsiedli się i śpiewali kolędy. Szukałem najwygodniejszego miejsca, gdy ostry dzownek poderwał nas na nogi. Zaproszenie na śpiewanie do pani Marii. Jejku! Ledwo się zmieściliśmy w jej dużym przecież pokoju! Mowy nie było o psiej drzemce! Mama Jadzi przyniosła skrzypce / których nie lubię/, Bartek i Małgosia mieli ze sobą gitary / te mogę ścierpieć/. Dzieci i młodzież rozłożyli się na dywanie, a ja między nimi. Nawet Funia nie mogła spać, gdy mężczyźni huknęli "Bracia, patrzcie jeno!". Ja z wrażenia poderwałem się i groźnie szczeknąłem, co spowodowało grupowy wybuch śmiechu! Przy "Lulajże, Jezuniu.." kleiły mi się oczy, ale zaraz kolejna kolęda zmuszała do czujności. Nie wiedziałem, że święta są takie piękne. Dużo rzeczy nie wiedziałem. Nawet o tym, że o północy przemówię ludzkim głosem. W domu nikt mnie nie wysłuchał, bo wyszli na Pasterkę. Zadzwoniłem tylko do Funi i pogadałem ze starą kocicą. Cześć. Tobi.