Hau, Przyjaciele!
Pani krzątała się cicho po domu, a dzieci spały. Rodzice pakowali różne paczki, a dzieci spały. Musiałem wyjść, bo Olaf i Ulrike biegali po ogrodzie. Rzucali mi patyki, więc zaprzyjaźniliśmy się niezmiernie. Wróciłem zziajany do domu, a dzieci spały! Spojrzałem na Pana. "Tak, Tobi, masz rację, trzeba ich budzić". A po kościele nie było obiadu, chociaż Pani nawet na krok nie wychodziła z kuchni. Nikogo to jednak nie dziwiło. Dzieci z Panem stroiły choinkę. Nakrywali do stołu z wielką dokładnością i elegancją. Dziwne. Przyszły Babcie i Dziadkowie. Co to? Urodziny? Wszyscy objuczeni reklamówkami, a zapachy z kuchni coraz lepsze. Paulina położyła pod choinką golutką laleczkę zapakowaną w białą chustkę. A potem cała rodzina stanęła wokół stołu. Wyglądali bardzo uroczyście, chociaż dzieciom chciało się śmiać. Kuba zagryzał wargi, a Paulinie trzęsły się plecy. Pan coś czytał, dzielili się opłatkiem i nawet ja dostawałem po kawałeczku. Nie potrafię składać życzeń, ale starałem się każdego serdecznie polizać. I wciąż słyszałem o tym, że w nocy przemówię? Sam nie wiem, co wtedy powiem. Że ich kocham? Cześć! Tobi.