Hau, to ja!
Dzieci poszły do szkoły, a ja? Wyciem przywołałem panią Marię. Wyczułem bowiem, że w jej kuchni dzieją się cuda! Wtedy pies może się przydać! Np. coś skosztuje, wyliże, zje resztki! Uwielbiam pasztety, bigosy, galarety! Funia nie była zachwycona, że pani Maria mnie wzięła. Na szczęście nasza sąsiadka tyle dzisiaj gotowała, że dwie miski wciąż napełniała czymś świeżym, pachnącym i pysznym! Paulina śmiała się ze mnie, gdy wróciła ze szkoły. Trudno. A w domu już ostatnie półki są opróżniane. To głupia praca tak zdejmować, czyścić i wkładać od nowa. Jedyny plus, że trzeba często biegać ze śmieciami. Pcham się za każdym razem, obiegam dom dookoła, obszczekuję przechodniów i wracam. Daję sobie wytrzeć łapy, ale i tak podobno wnoszę brud. Wieczorem Paulina stroiła swój pokój. Kuba z niej kpił. Lecz siostra zauważyła na jego biurku aniołka z masy solnej. "Dostałeś go od Kasi? Będziesz na niego patrzył przez całą noc?" Kuba rzucił się w pogoń, ja za nimi i było tak wesoło! Niestety, Pan przerwal tę zabawę. Szkoda! Cześć! Tobi.