Hau, Internauci!
Pani z Panem wrócili dzisiaj dosyć późno. Wnieśli do kuchni sporo reklamówek, a dzieci odgonili. Zdziwiłem się, że żadne z nich nie prostetowało, a nawet mieli zadowolone miny. Obserwowałem uważnie każdy ruch Pani. Oto kilka woreczków znika w szafie. Pciągnąłem nosem. Przecież to zapach moich ulubionych prasowanych kości! Na szczęście szafa była niedomknięta, więc łapami i pyskiem odchyliłem drzwi. Wywlokłem pachnący worek, a ciągnąc go, wywaliłem z szafy przeróżne paczki. Ukryłem zdobycz w wiklinowej budce i zadowolony zabrałem się do jedzenia. "Kto to zrobił?!"- usłyszałem donośny i bardzo groźny okrzyk Pani. Nie wyszedłem przezornie z budki, ale juz Paulina schyliła się i zaglądała do mnie ze śmiechem. "To był prezent dla ciebie, głuptasku!" Wyszedłem skruszony, przewróciłem się na plecy i nawet złożyłem błagalnie łapy. Pani dała się przebłagać, ale kości mi zabrali, a szafę bardzo starannie zamknęli. Lecz ja i tak wiem, że skrytek jest coraz więcej. Nic się przede mną nie ukryje! Cześć! Tobi.