Hej, to ja!
Ojej, Pan już tak bardzo nie oszczędza. Dzisiaj zapalił dwie świece na adwentowym wieńcu! Przed obiadem dzieci skupiły się na zadaniach , a ja mimo deszczu biegałem po ogrodzie. Czułem, że to będzie niezwykła niedziela. Miałem rację. Przyjechały babcie i dziadkowie. Trchę pośpiewali przy wianuszku, pożaratowali, a potem kobiety poszły do kuchni. Nie wiedziałem, gdzie mi będzie lepiej. Czy między dziadkami na kanapie, gdzie można też coś wyżebrać, czy jednak w kuchni? Wtem uderzyły mnie w nos mocne, korzenne zapachy. Znowu pierniki! Muszę przy tym być! Kuba łupał orzechy, które bardzo lubię. Niestety, złośliwiec co jakiś czas podrzucał mi skorupki i jeszcze się śmiał. Ubłagałem Panią, bym mógł usiąść na parapecie okna i obserwować wałkowanie, wycinanie, pieczenie, ozdabianie. Kobiety układały na blachach gwiazdy, choinki, serduszka. Babcia wycinała ostrym nożem różne figurki. Paulina polewała pierniki kolorowym lukrem. Kręciło mnie w nosie od zapachów, potem zakręciło się moim łbie i zasnąłem. Cześć. Tobi.