Hau, to znowu ja!
Po szkole Paulina Jadzia wzięły mnie na spacer. Dyskutowały, czy wziąć lampion na roraty, czy nie. To musi być bardzo poważny problem, bo co chwilę stawały, dyskutowały, martwiły się i śmiały na zmianę. Nie mogłem im pomóc, bo goniłem wrony i tropiłem fascynujące ślady! A potem w domu nikt nie włączył telewizora. Nie odbyło się żadne starcie o pilota. Kuba skupiony na zadaniach, Paulina czyta coś półgłosem. Przed 18.00 dzieci zerwały się. Myślałem, że idziemy na spacer. Nic z tego! Poszli sami. Na roraty! Rozżalony usiadłem na parapecie. Co to? Światełka idą do kościoła?! Mam szczekać, warczeć, piszczeć? Czy każdy dzień Adwentu musi przynosić tyle tajemnic? Nim to dokładnie przemyślałem, znowu światełka pojawiły się na drodze! Cześć! Tobi.