Hau, Internauci!
Naszego Pana dalej nie ma. Za to Panią dopadła gorączka, ale i tak poszła do pracy. Siedziałem przed południem czujnie na parapecie, a tu jakaś kobieta otwiera furtkę. Szczeknąłem tylko raz, bo nagle zorietnowałem się, że to babcia! Prawie oszalełem z radości! Musiała mnie zaraz wypuścić do ogrodu, bo poczułem potrzebę podlania przynajmniej trzech drzew i pięciu krzaków. Po powrocie chciałem dalej obskakiwać babcię, ale ona już brała się do pracy. Kazała mi zająć miejsce na parapecie i pilnować, kiedy wrócą dzieci i Pani. Rozkaz! Lecz nie mogłem bez przerwy wpatrywać się w chodnik i ulicę, bo babcia wyczarowywała takie zapachy, że najlepszy nawet pies- ochroniarz dałby się skusić. Skwierczał boczek, gotowały się kości, poczułem też kapustę! Och! Babcia jest lepsza niż baśniowa wróżka. Pani też tak powiedziała. Mieliśmy śliczny wieczór. Nawet gorączka zniknęła. Pewnie, przecież leżałem w nogach Pani na tapczanie, bo babcia przejęła rolę przewodnika stada. Cześć. Tobi.