Hau, Internauci!
Spałem sobie przed południem, a tu klucz zgrzyta w zamku i Pani Maria woła od progu: "Chodź, Tobi, zmieciemy liście. Wstyd przed ludźmi idącymi wieczorami na różaniec." Ucieszyłem się ogromnie! Ze schodów prawie zjeżdżałem z radości. Zmiatanie liści powinno trwać cały rok. Na mnie tak działa, że wciąż muszę podnosić nogę, by w psi sposób się podpisać. Chociaż uważam, że dywan z liści jest bardziej interesujący niż łysy chodnik, ale to nie jedyna kwestia, gdzie mam z ludźmi inne poglądy. Zresztą, z Panią Marią świetnie się pracuje. Machnie kilka razy miotłą i oto nadchodzi któraś z sąsiadek. Omówią stan zdrowia, pogodę, ceny towarów, trochę ponarzekają. Gdy się wreszcie pożegnają, Pani Maria mnie szuka, potem macha kilka razy miotłą i jest pewne, że w tym czasie nadejdzie kolejna sąsiadka. Tylko z Panią Marią mogę skutecznie zaznaczyć teren, odstraszyć koty, spenetrować każdy kącik. Spojrzałem dzisiaj w górę i widzę, że liści jest jeszcze mnóstwo. To się umęczymy! Cześć. Tobi.